Witaj, Czcigodny Przybyszu!

Wygląda na to, że jesteś tu nowy. Jeśli naprawdę jesteś tym zainteresowany, kliknij w te przyciski!

In this Discussion

Powered by Vanilla
M-KA: MODA CZY COŚ WIĘCEJ?
  • Wątek zainspirowany przez Przemoona, w prywatnej wiadomości do mnie.

    Pozwolę sobie zacytować:

    "czytając skrypt Andrzeja natknąłem sie na wzmianke o liście Wajdy - cytat poniżej:

    Wyrażam wdzięczność panu Andrzejowi Wajdzie za ciepły, osobisty list, który nie tylko pozwolił
    mi lepiej zrozumieć modę na emkę wśród filmowców w latach 70., lecz zachęcił także do
    dalszych poszukiwań rozwiązania zagadki: czy była to tylko moda, czy coś więcej?


    Poniekąd wszyscy odpowiadamy na to pytanie w różnych miejscach forum
    - ale może byłby to swoistego rodzaju zoom, na nasze osobiste
    refleksje wspomnienia ....młodzieńcze, pierwsze "emkologiczne" miłości ,
    afekty i zauroczenia ... focus na relacje - ja i m65 ! ale szerszy ...emocjonalny kontekst .....WIDNOKRĄG Z M65

    Pierwszą emkę miałem w wieku 16 lat, później była parka, a więc długa przerwa. Gdy po latach założyłem »Alphę« rocznik ’76, poczułem, że stara miłość nie rdzewieje, że to tkwiło we mnie. Potem kupowałem następne emki, jakbym chciałnadrobić stracone lata”. - to zdanie jest piękne ....właśnie lekkie osobiste i wzruszająco prawdziwe !"

    Ok, więc puszczamy taki wątek - niech tutaj wypłyną emocje, jakie każdy wiąże (wiązał) ze swoją M-ką, czy to dobre, czy też złe :)

  • Ja swoją emkę kupiłem po wieloletniej fascynacji filmami typu: Rambo, Taksówkarz, Urodzony 4lipca i Hair( oglądałem je namiętnie gdy byłem w podstawówce). Zawsze chciałem mieć taką kurtkę jaką nosili, i w końcu w gimnazjum udało mi się ją nabyć :), na początku była tyko satysfakcja ze zdobycia jednego z moich przedmiotów pożądania. Później była refleksja( w dużej mierze oparta na tekstach Andrzeja Grackiego), żę skoro nosili ją tacy ludzie jak Wajda, Cybulski, Perepeczko to coś musi w tym być. Swoisty manifest indywidualności i nonkonformizmu. Dalej traktuję moją m65 jak kurtkę, odzienie wierzchnie, ale pozwalające wyróżnić się z tumu, jednakowo nudnych i pospolitych ludzi.
  • A u mnie było na odwrót. Najpierw była parka...kupiona z 20 lat temu. Potem zobaczyłem w TV pierwsze odcinki Ekstradycji (chyba 1995 r.) - lata mojej matury. Występował w niej Marek Kondrat (albo w czymś do niej łudząco podobnym). Wtedy się zaczęło :) W końcu kupiłem (a raczej sprezentowali mi na urodziny rodzice) nową Alphę - jak się potem okazało pokontraktową. Wytrzymała ze mną do tego roku- a pozbyłem się jej bo z rozmiaru XXL spadłem na L :) Teraz nosi ją mój teść. I chociaż, jak się okazało po m-ce znowu kupiłem parkę (stara miłość nie rdzewieje) to teraz poszukuję dla siebie mojej pierwszej kontraktowej m-ki.
    Myślę, że moda na ten ubiór już minęła - wtedy w latach 80-tych - kurtka była symbolem amerykańskiej wolności, czyli tego czego w Polsce nie mieliśmy i czego zazdrościliśmy amerykanom. Była uosobieniem niezależności - i dlatego pewnie nosiło ją tak wielu przedstawicieli wolnych zawodów. 
    Dla mnie ta kurtka nie spełnia już takiej roli - jestem pokoleniem, które braku wolności tak bardzo nie odczuło. Ale noszenie jej pozostało dla mnie wyznacznikiem posiadania własnej osobowości. Czy to m-ka, czy parka zakładam je na co dzień, pod garnitur z krawatem, co czasami budzi u innych zdziwione spojrzenia. Ten ubiór stał się - po latach jego użytkowania - częścią mnie samego i w innym już się siebie nie wyobrażam. 
    pozdrawiam Maciek
  • Moja pierwsza wojskowa kurtka to kurtka czołgisty WP. Wersja chyba oficerska bo z kieszeniami na klacie.
    Rok pewnie 89/90. Potem kupiłem holenderkę z skośnymi patkami. Wtedy nie pękałem i chodziłem na co dzień cały w zielonym.W okolicach roku 1994 nabyłem parkę M51.Dowiedziałem się że w Raszynie stoi samochód a tam wyprzedają towar po zlikwidowanym sklepie z demobilem.Za niewielkie pieniądze kupiłem samą kurtkę bez podpinki. Kurtka M 65 była poza moim zasięgiem. Chodziałem z bratem do sklepu Militaria na ul Czerniakowską  w Warszawie (Właścicielem był Pan Madrak) i tam podziwiałem kurki wiszace w sklepie. Kiedyś była tam dostawa M 65 w  kiepskim stanie. Kurtki były uszkodzone i poplamione ale za to za było mnie na nią stać. Miałem M-65 z aluminiowym suwakiem, spraną i plamami na rękawie. Ale nie było jej szkoda zabierać w teren. Jakoś w okolicach roku 2000 kupiłem nową kurtkę M-65.Nie wiem czy był to kontrakt choć zapłaciłem chyba 450zł. Wymieniłem ją na alphę szytą w usa.  Równie ważną, jak nie bardziej była dla mnie bluza TCU "skośna" Pluton ogladałem niezliczoną ilośc razy:-).
    Pierwszą skośną kupiłem też u Pana Madraka ale jeszcze w Rembertowie. Tam też kupiłem spodnie M-51. Oczywiście ostatni sort bo tylko na takie było mnie stać.Od tamtego czasu zawsze miałem spodnie M-65.W międzyczasie upolowałem na allegro nową holenderkę z podpinką a w tym roku parkę m-65. Tak od około roku mam nawrót choroby i coraz częsciej zagladam na allego do działu z militariami.Czy to moda? Chyba za długo to trwa...  
  • Dyskutujemy nad sprawą znaczenia symbolicznego emki, jej kontrkulturową aurą (niektórzy twierdzą, że dyskutowanie o tym jest obciachowe i że to "ideologia"). Lecz nie możemy zapominać o jednym: ta wojskowa kurtka przywodzi na myśl młodych żołnierzy, którzy wysłani przez polityków do dżungli w Wietnamie, walczyli, cierpieli i ginęli w bezsensownej wojnie. Piszę to pod wrażeniem przeczytanych stron książki "Matterhorn" Karla Marlantesa, który podczas wojny wietnamskiej służył w Korpusie Piechoty Morskiej. Opis dramatycznych przeżyć żołnierzy, patroli, potyczek, gry, która toczyła się w namiotach dowódców znajdujących się daleko od walczących oddziałów, całej tej "Apokalipsy", porusza do głębi czytelnika, pomimo że upłynęło od tamtych wydarzeń już prawie 50 lat. W moim przypadku powieść Marlantesa, myślę zwłaszcza o budzących sympatię postaciach jej bohaterów wrzuconych nie wiadomo czemu w sam środek piekła, wprowadziła do mojego myślenia o emce, jako fenomenie naszych czasów, ton sentymentalny.
  • Zgadza się :)

    A ja właśnie, zainspirowany Twoją myślą, zapytałbym z ciekawości, jaki ciuch, Waszym zdaniem, mógłby być dzisiaj takim symbolem dla młodych żołnierzy z USA, ale także np. i Polski, wysyłanych na misje najpierw do Iraku, później do Afganistanu?
    Czy byłaby to też M-ka, czy może coś innego?
  • Myślę, Blatio, że czytelnym znakiem dla chłopców wyjeżdżających na wojnę do Iraku czy Afganistanu, obojętnie czy w Stanach czy Polsce, jest stara pacyfka. Młodzi ludzie, niezależnie od przekonań, wiedzą, co ten symbol oznacza. Dawniej pacyfki przyczepiało się do zielonych emek i bluz ze skośnymi kieszeniami TCU. Prawdę mówiąc, nie widziałem pacyfki przypiętej do kurtki woodland lub ACU UCP. Jeśli chodzi o ubranie, to myślę, że żadna część umundurowania współczesnych żołnierzy nie rozbudziła zbiorowej wyobraźni na tyle, by stać się symbolem w głównym nurcie kultury.
  • Kontynuuję swą wypowiedź w osobnym poście, ponieważ kontynuacja ta powinna zostać zauważona. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze dołączy do rozmowy rozpoczętej przez Błażeja.

    Chcę wyjaśnić, że sformułowanie "czytelny znak" nie jest dla mnie równoznaczne z określeniem "żywy symbol". Pacyfka z czasem stała się uniwersalnym znakiem i obecnie też funkcjonuje jako rozpoznawalny symbol, ale jej gwiazda zblakła w porównaniu, na przykład, z latami 60. Nie zaryzykowałbym twierdzenia, że w początkach XXI wieku stanowi dla młodego pokolenia żywy symbol. Tylko część młodzieży związanej z ruchami pacyfistycznymi i alternatywnymi utożsamia się z nią i wykorzystuje jako swój emblemat. Reszta wie, o co chodzi, i na tym koniec. Co w takim razie może być uznane za symbol naszej współczesności? Odnoszę wrażenie, że dzisiaj zbiorową wyobraźnią zawładnął inny znak (równie atrakcyjny jak w swoim czasie kurza stopka) - logo przedstawiające nadgryzione jabłko. Symbol ten nie oznacza tylko produktów: ipadów, macbooków itd., lecz także pewien system wartości, który można streścić w słowach: "Czyż to nie jest super, wyjątkowe, inne?" (czytaj: "Czyż nie jesteś super, wyjątkowy, inny?").
  • Tyle, że takich "innych, super, wyjątkowych", korzystających z i-wynalazków rodem z głowy ś.p. Steve'a Jobsa są dziś miliony ;)
    Rzekłbym, że więcej indywidualizmu i wyjątkowości miałby w sobie każdy z uczestników odzianego w M65 100-osobowego tłumu, niż 100 stojących obok "I-phonowców"...
  • Antyglobaliści na pewno chętnie narzucą emkę na ramiona, a wzgardzą ipadem jako atrybutem wszechwładzy korporacji. Hipsterzy uczynili macbooki częścią swojego wizerunku, emka na pewno nie będzie w ich stylu. Hippisi przygarną emkę, łaskawym okiem spojrzą też na produkty Jobsa, przecież to ich człowiek. Niektórzy z punków może pójdą śladem Novoselica z Nirvany, który chodził w zielonej emce, czy odrzucą natomiast wszystkie urządzenia ze znakiem jabłka? Nie dałbym głowy za to, że Lou Reed i Brian Molko z Placebo nie korzystają czasem z iphonów i macbooków pro. Błażej, naprawdę żyjemy w postmodernizmie, którego cechą charakterystyczną jest wielki miszmasz. Nie ma jakiejś dominującej narracji, różne kierunki się łączą, powstają nowe - niezły bałagan, więc może się zdarzyć, że spotkasz typowego "członka starożytnych plemion", a z kieszeni jego nieodłącznej, pamiętającej lepsze czasy emki, wystawać będzie nowy ipad 4G + WI-FI. :)

  • Wiem ;)
    Tego się nie da uniknąć, zauważył to już John Barth w "The Literature of Exhaustion".

    Tak czy siak, mnie się iphony nie imają, jestem zwolennikiem klasycznych guzikowych klawiatur, hehe :)
  • Hippisi-pacyfiści w M65 ?!
  • nigdy was to nie dziwiło?

  • mcm@
    ani Nirvana ani Placebo nigdy nie miało nic wspólnego z punkiem :-)
    Hippisi-pacyfiści w M65 ?! dlaczego nie ??Nie zakładali tych kurtek utożsamiając się i popierając wojnę. Miało to odnieść skutek raczej odwrotny .Ot taka przewrotność :-)
  • To nie moje są słowa/ to legenda ludowa: "Lou Reed,
    the godfather of punk rock, died in New York on Sunday (October 27) at the age
    of 71".

    "Among those who owe a lot to Sonic Youth's example we find
    Placebo, the English neo-punk band led by Brian Molko and Stefan Olsdal, which
    celebrates the 20th anniversary of its eponymous debut album this year – a
    circumstance the band commemorated with a compilation released early last
    month, “A Place for Us to Dream,” and with a dedicated tour, “20 Years of
    Placebo World Tour,” landing in Assago's Mediolanum Forum on Tuesday, November
    15".



  • mcm @
    Twoje słowa nie Twoje w każdym razie ani Nirwana ani Placebo nie mieli i nie mają nic wspólnego z punkiem.
    A z tym nazywaniem Lou Reed'a ojcem punk rocka też lekka przesada.Iggy Pop to co innego :-)
  • Nic mnie nie obchodzi szufladkowanie muzyki, dzielenie włosa na czworo: Stonesi to rock czy blues, a może rock and roll albo rhythm and blues bardziej. Zostawiam to ekspertom. Dla mnie Mozart jest sto razy większym punkowcem niż Iggy Pop.
  • może być i tak :-)


  • Wcale może tak nie być. Za ojców czy matki punk rocka uważa się - tak mi się wydaje - kilku wykonawców: Lou Reeda (Velveci powstali w 65), Iggiego Popa (The Stooges - w 67), Ramones (74), Patti Smith (Horses 75). Czy dzikość Iggiego w 67 to już był ten punk rock? Może bliżej tej idei byli jednak Ramones, którzy zaczęli trochę później, ale to im należałoby przyznać palmę pierwszeństwa i zaszczytny tytuł "ojca chrzestnego punk rocka"? Nie wiem, Kolego Trojanman. I nie zamierzam w to wchodzić. Napisałem tylko, co bardziej czułem niż wiedziałem, że Lou Reeda i Briana Bolko można zaliczyć do szeroko pojętego nurtu PUNK. Pokazałem, Kolego, że nie tylko ja tak myślę - na dowód zamieściłem cytaty wycięte z jakichś wyszukanych w ciągu pięciu minut w internecie artykułów. Ty myślisz inaczej? Masz do tego prawo. Powiem Ci tylko, że lubię Iggiego, mam jego płyty, prawdziwy rockman z krwi i kości, fajnie, że żyje i nagrywa - wielki szacunek. Ale za jeszcze większego buntownika, rewolucjonistę uważam Mozarta. Miał potężnych wrogów, którzy nie żartowali. Film o tym Milosa Formana "Amadeusz" jest wspaniały.